Wracając z miejscowości Gri Gri zastała nas noc. Kierowca Enik zaparł się, że po ciemku nie będzie jechał dalej i musimy zatrzymać się w najbliższym hotelu. Padło na Coby Beach niedaleko Cote de Fer. Nie zamierzaliśmy protestować, gdyż na naszej strasie nie było latarni i tylko światła auta wyznaczały fragment kamienistej drogi.
Rankiem, tuż przed podróżą okazało się, że Pani, która pracuje na portierni hotelu ma korzenie polskie i pochodzi z Port Salut, gdzie zamierzaliśmy dotrzeć tego dnia. Po wspaniałym wywiadzie otrzymaliśmy od Pani kilka kokosów jako śniadanie i otrzymaliśmy od niej kontakt do siostry, która wraz z rodziną mieszka w okolicach Port Salut. 6 grudnia spotkaliśmy się z Panią i jej rodziną na wywiad.