Wróciwszy znów do Taweryn, odpoczęliśmy dwa tygodnie, potem poszliśmy do Bazy na pomoc Francuzom, których tam Hiszpanie w oblężeniu trzymali. Odpędziliśmy Hiszpanów na dwie mile i sami w tem mieście zostaliśmy przez cztery miesiące. Piękne to miasto; ma śliczne kąpiele, ogrody przecudne i wyborne owoce różnego ro dzaju, a najwięcej aprykoz. Jedwabiu też dużo tam robią.
Pod tą Baza, na jednem przedmieściu stała nasza kompanja za kościołem Świętego Józefa, który był piękny, ale Francuzi trochę go zrabowali. Jednej nocy, gdy rozstawiono straże, dziesięciu z naszych usta wiwszy broń w kozły, staliśmy sobie, czuwając i gwarząc. Wtem widzimy, że dwóch ludzi skrada się do naszego obozu. Dwa razy zasadzaliśmy się na nich i dwa razy nam uciekli. Dopiero trzeci raz, gdyśmy się zaczaili w bramie kościelnej, dostaliśmy ich. Jeden z nich był ksiądz, uzbrojony w karabin, drugi zaś chłop z dłu gim nożem. Ksiądz prosił, abyśmy go puścili — że nam da pieniędzy, ile zechcemy. Aleśmy na to nie przystali, tem bardziej, że się zdarzało, iż gdy żołnierz wziął pieniądze od Hiszpana, to ten go potem u starszych zaskarżył i żołnierz ciężko za to bywał karany.
Oddaliśmy więc obu do jenerała Sobestjana, który ich kazał sądzić : Przyznali się, że chcieli zabić choćby jednego francuza. Sąd wojenny skazał ich na szubienicę. Odprowadzeni do Kwadysku, niedługo czekali spełnienia wyroku. Na rynku ustawiono nas w trzy szpalery, za nami zaś tysiące ludu się zebrało.
U kraty jednego domu, przed naszym frontem, powieszono księdza i chłopa, pierwszego z karabinem w ręku, drugiego trzymają cego nóż. Ksiądz się urwał i spadł na bruk, ale go znowu wciągnię to i gdy go powtórnie wieszać chcieli, prosił o pozwolenie mówienia. Pozwolono mu przemówić; a on rzekł do zgromadzonego ludu:
„Bracia kochani, gińcie wszyscy za naszą świętą wiarę, a nie dajcie się tym poganom!”
Po tych słowach zarzucono mu powróz na szyję i skończył biedak na szubienicy. Mnie się jednak tak żal zrobiło tego księdza, że sobie zapłakałem. Boć źle zrobili, że księdza powiesili. Był to sługa Boży — Pana Jezusa piastował tyle razy na ręku swoim. A że się bronił to nie dziw, bo któżby nie bronił wiary świętej i ojczyzny! Lud też za tego księdza ogromnie się oburzył na nas i mścił się, gdzie mógł, a nas widocznie i sam Bóg za to ukarał, bośmy się wszyscy później dostali do niewoli.
_____
Jakub Daleki, Wspomnienia mojego ocja z wojen Napoleońskich, Nowe Miasto, Drwęca, 1928