Przeszliśmy granice Francyi i przymaszerowaliśmy już późno wieczór do miasta pierwszego hiszpańskiego Irun, gdzieśmy się rozjechali po domach na kwatery. Już przy świetle otwerali nam domy, rozmówić się z nimi niemogliśmy, a Hiszpany prócz swego języka innego nie znali, więc tylko na migi pokazywaliśmy, czego nam potrzeba było, tak jak głuchoniemi rozmawialiśmy. Zawołaliśmy, wina! Przynosi z lochu do sieni skórę brudną z kozy, jak worek na plecach i zrzucił z siebie na ziemię, pokazując nam, że to jest wino do picia; przyniósł dzbanek gliniany, odwiązuje nogę jedną przednią i toczy wino z tej kozy; zrazu do picia było przykre, bo się dawał uczuwać zapach żywicy i widać, że te kozy są wewnątrz z włosem wylewane żywicą tą samą, co do okrętów używają; ale do tego potem przyzwyczailiśmy się i piliśmy z ochotą. Dalej poznajemy po Hiszpanach i Hiszpankach w tymże samym domu mieszkających, że są bardzo pomieszani i coś się nas bardzo boją, a niewiedzieliśmy przyczyny tego, aż nadszedł z drugiego domu Hiszpan, który mówił cokolwiek po francuzku. Pytamy się jego, czego się nas tak boją? a on odpowiedział, że dnia wczorajszego przechodzili tu Francuzi i mówili, że maszerują za niemi Polacy, co ludzi jedzą, więc to dla tego tak się boją. Aż potem, może upłynęło czasu godzina, coraz więcej Hiszpanów i Hiszpanek schodzi się do kwatery naszej, przypatrując się nam; a gdy zobaczyli czapki z piórami strusiemi białemi stojące na stole i na kokardach krzyże srebrne przypięte, coraz to bliżej postępują do stołu, wreszcie zbliżają się do samych czapek, te krzyże całują i mówią po hiszpańsku:—„Ci Polacy są Katolicy rzymscy, bo noszą krzyż S-ty Jezusa Chrystusa Boga naszego, tak jak i my, są więc przyjaciołami naszemi.”—Odtąd już śmielsi byli do nas. Książę Miurat był wodzem naszym.
Wincenty Płaczkowski, Pamiętniki Wincentego Płaczkowskiego porucznika dawnéj gwardyi cesarsko-francuzkiéj spisane w roku 1845, Żytomierz, 1861, A. Kwiatkowski i Spółka