Tą myślą przejęci, jedni przygotowywali broń ku obronie, drudzy z bojaźliwych żartowali, gdy pewnej nocy, żołnierz Francuzki lekko ranny, wypatrzywszy, iż sąsiad jego mocno ranny ma bogaty zegarek, skoro się w sali uciszyło, wyciągnął mu go spod poduszki. Właściciel zegarka obudziwszy się raptem , zawołał przeraźliwie: „łapaj złodzieja!” Każdemu z nas ze snu przebudzonemu zdawało się, że wołają do broni. Dalej więc uciekać. Sztukanie po korytarzach na kulach, lub szczudłach chodzących, wrzask i jęki poprzewracanych na schodach, zagłuszały wszystko. Nie można było słyszeć czy warta strzela, ani wiedzieć co się poza lazaretem dzieje, gdy tymczasem do każdych drzwi się dobijano. Ja z Huppetem zatarasowaliśmy drzwi nasze, przygotowaliśmy szable, z mocnem przedsięwzięciem bronienia się do ostatka. Aż na koniec dnieć zaczęło, i rzecz cała się wykryła. Smutna ta pomyłka drogo nas kosztowała; znaleziono bowiem umarłych, po korytarzach, schodach, pokikach, pod strychem, nawet na dachu. Żyjących zaś trudno było nazad sprowadzić i do zdrowia przywrócić. Wielu też korzystając z okoliczności, umykać z lazaretu zaczęło. W tych liczbie i ja byłem , a namówiony przez Trzebuchowskiego, umknąłem do pułku, gdzie mnie sztabowy nasz lekarz Rorych z niebezpieczeństwa wyprowadził, ale do zdrowia nie przywrócił.
_____
Kajetan Wojciechowski, Pamiętniki moje z Hiszpanii, wydał Leon Potocki, Drukarnia Stanisława Strąbskiego, Warszawa 1845