Almonacid de Toledo
Dnia 11 sierpnia o świcie, zbliżono się pod Almonacid, miejsce nieśmiertelnej chwały dla polskich wojowników. Zatrzymano się przed frontem linii hiszpańskiej, w lasku oliwnym i spiesznie szykowano do boju.
Niedługo potem dowiadujemy się, że wielka liczba Hiszpanów szykuje się na nas pod Amonaz. Pospieszyliśmy ku nim i nastąpiła zajadła walka. Pod księciem Sułkowskim dwa konie ubito. Nie mogliśmy Hiszpanów ruszyć, ale i oni nas też nie mogli. Hiszpanie usadowili się w zamku obwarowanym na górze i zaczęli nas z armat ostro prażyć.
_____
Jakub Daleki, Wspomnienia mojego ocja z wojen Napoleońskich, Nowe Miasto, Drwęca, 1928
Almonacid leży po lewej stronie głównego gościńca prowadzącego z Toledo do Andaluzyi, przed Almonacid wznosi się niezmiernie wysoka góra, na której znajduje się zamek maurytański zupełnie spustoszony. Almonacid leży u stóp tej góry, odległe na wystrzał armatni od gościńca, a po prawej stronie tegoż ciągnie się pasmo gór pół mili długie. Na tej wysokiój górze obok zamku Hiszpanie umieścili swe prawe skrzydło, niżej zaś rozstawili swoje forpoczty, artylerja ich zajęła gościniec i równinę; korzystne to dla nich stanowisko pozwalało mieć im wszystko przed oczami odkryte.Na paśmie gór, to jest na lewem skrzydle stanęła piechota w znacznej liczbie, na równinie w niedalekim odstępie prostolinijnym stała kawalerja na zasadzce W liczbie 2000 ludzi.
W gotowości do boju była cała armia hiszpańska składająca się z 60,000 zbrojnych pod komendą jenerała Castaniosa, gdyśmy dnia 11 Sierpnia 1809 roku natarli. Wyruszyliśmy bardzo rano z obozu w Bolonia i przyszedłszy do oliwnego lasu, co tchu przygotowaliśmy się do boju. Pułki 32, 58, 75 piechoty oraz 23 pułk lekkiej piechoty (Infanterie légère) zajęły lewe skrzydło i bojowym marszem ruszyły prosto na Almonacid i wysokie góry. Pułki 4, 7, 9 piechoty i reszta naszej polskiej dywizji sformowały środek po prawej stronie gościńca, zkąd ruszyliśmy marszem na wzgórze, attakując liczną nieprzyjacielską piechotę na bagnety.
_____
Stanisław Broeker Pamietniki z wojny hiszpańskiej (1808 – 1814), Unger Józef, 1877 Warszawa, PAN Biblioteka Kórnicka”
Niemiecka dywizja składająca się z Hollendrów, Westfalczyków i Nassauszyków i t. d., zajęła prawe skrzydło i jednocześnie natarła na bagnety nieprzyjacielską piechotę. ‚Uderzywszy przyspieszonym krokiem do boju, zdołaliśmy zmusić nieprzyjacielską piechotę do opuszczenia zajmowanego przez nią na wzgórzu stanowiska, a odpędziwszy takowych, sami zajęliśmy to dogodne miejsce. Natenczas parę szwadronów kawaleryi Mina uderzyło na nas, my zaś szybko sformowawszy czworoboki (carrées) stawili im opór. Gdy przypuścili szarżę do czworoboku, w którym i ja się znajdowałem, mając zwykle powierzony sobie sztandar drugiego bataljonu, przywitaliśmy ich dobrze rotowyrn ogniem na 60 kroków przed czworobokiem, skutkiem czego zrobili odwrót i jeszcze śpiesznićj pouciekali jak przybyli. Hollenderska artylerya konna, wszystko piękni, młodzi i odważni ludzie, sypnęli jeszcze za uciekającemi z całej bateryi dobrze kartaczami nabitej, to też mnóstwo poległo a inni nie pokazali się więcej.
Następnie Francuzi zajęli to miejsce a Hiszpanów popędzili na wysoką górę, aby z lewej strony obejść górę, gdzie już kawalerya nasza przeskoczyła, my zaś jednocześnie pociągnęliśmy na prawo, aby nieprzyjaciela będącego na górze otoczyć i zamknąć. Zmiarkowawszy nasze zamiary, nie korzystali już z przestrzeni 500 kroków wynoszącej a przez nas niezajętej, lecz porzuciwszy broń, spuścili się z góry na dół i przeszedłszy strumień, udali się do lasu oliwnego w bliskości będącego, ponieważ ztamtąd z łatwością dostać się mogli do swoich siedzib w górach Sierra Morena.
_____
Stanisław Broeker Pamietniki z wojny hiszpańskiej (1808 – 1814), Unger Józef, 1877 Warszawa, PAN Biblioteka Kórnicka”
Gdyby takowe otoczenie na wysokiej górze wcześniej nastąpiło; połapalibyśmy Hiszpanów co do jednego. Bataljon nasz sformowany w czworobok wiele ucierpiał ze strony hiszpańskich bateryj. Pod pułkownikiem księciem Sułkowskim padł koń kulą armatnią ugodzony, z naszego zaś pułku zabici zostali pułkownik Sielski szef I batalionu, kapitan Zaleski i porucznik Gutowski. Żołnierzy padło 200, oraz wielu było rannych. Z pułku 7go polegii pułkownik Sobolewski, podpułkownik Luba i kilku innych oficerów oraz do 200 żołnierzy i wielu rannych.
Przeszło 8000 Hiszpanów zabranych zostało do niewoli. Cała artylerya, sztandary, bagaże itp. wpadły w nasze ręce. Liczba poległych podana z obu stron wynosiła do 3000. Upał dochodził do 32 stopni, omdlewaliśmy ze znużenia i pragnienia. Nasz bystry i przedsiębiorczy generał Sebastiani, który niedawno przybył do naszego korpusu, nie chciał oczekiwać tego dnia na marszałka Victora, sam bowiem tego dnia chciał być zwycięzćą, co mu się róż w zupełności udało, gdyż rzeczywiście odniósł zwycięstwo nad wielką, i silną armią, zdobywszy przytem wiele łupów.
_____
Stanisław Broeker Pamietniki z wojny hiszpańskiej (1808 – 1814), Unger Józef, 1877 Warszawa, PAN Biblioteka Kórnicka”
Hiszpanie pod wodzą sławnego Gastaniosa zajęli pozycyą pod Almonacid. Liczono ich tam na 50,000 ludzi. Przeciwko nim wyruszył teraz mały korpus franko-polski. Składał on się, jak wiadomo, z trzech dywizyj: francuskiej, polskiej i niemieckiej , ogółem około 25,000 piechoty, pułku ułanów polskich: 500 koni, dwóch pułków strzelców konnych francuskich, jednej polskiej bateryi lekkiej pod wodzą kapitana Kamińskiego, dwóch takichże bateryj francuskich, jednej badeńskiej i jednej konnej holenderskiej. Naczelne dowództwo nad tym korpusem miał jenerał Sebastiani. Dnia 11 sierpnia o świcie, zbliżono się pod Almonacid, miejsce nieśmiertelnej chwały dla polskich wojowników. Zatrzymano się przed fron tem linii hiszpańskiej, w lasku oliwnym i spiesznie szykowano do boju. Dywizyą polską, stojącą w owym lasku z bronią na ramieniu, dowodził jenerał Verley. Pozycya Hiszpanów była bardzo obronna. Prawe ich skrzydło, wprost Polaków, zajmowało wysoką górę, na której wznosił się starożytny zamek maurytański. Górę tę obsadzili Hiszpanie liczną artyleryą i regularnem wojskiem. Koło godziny 9 rano, dywizya otrzymuje rozkaz zdobycia jakimbądź kosztem owej góry i zamku.
Śmiało dzielne szeregi polskie wysunęły się z osłaniającego je dotąd lasku, i bez wystrzału, biegiem rzuciły się naprzód. Powitani strasznym ogniem, zmiatającym całe szeregi, wojownicy nasi nie zachwiali się ani na chwilę, nie za chwiali się również, gdy na nich uderzyło kilka szwadronów jazdy pod wodzą sławnego party zanta Miny. Z najzimniejszą krwią bataliony for mują czworoboki, przypuszczają kawalerzystów hiszpańskich na 60 kroków i rotowym, spokojnym , dobrze wymierzonym ogniem zmuszają do odwrotu. Nadbiega na pomoc holenderska artylerya konna i kartaczami smaga z boku ucieka jącą kawałeryą. Po tym epizodzie dywizya ruszyła dalej, do padła nakoniec owej góry, wdrapała się na nią i bagnetem wyrzuciła z niej Hiszpanów. Pułkownik Sobolewski, dowódzca 7-go pułku, dostaje kulą w piersi, pada i wola: „nic to dzieci! na przód, naprzód, szczęśliwe będę miał skonanie, gdy ujrzę was na wierzchołku skały zwycięzcami”.
I ujrzał górę w ręku polskich i bitwę wygraną. Cała linia hiszpańska rzuciła się do ucieczki w szarzejące zdała Moreńskie góry. Straty polskie były bardzo znaczne i bardzo bolesne. Przedewszystkiem dotkliwie uczuć się się dała dywizyi śmierć walecznego pułkownika Sobolewskiego. Poległ on jak bohater, prowadząc swych żołnierzy do ataku, poległ na obcej ziemi i za obcą sprawę. Nad jego zwłokami starzy, osiwiali w bojach wiarusi płakali jak dzieci. Na znak żałoby sztandar pułku 4-go okryto krepą, a piewca bojów hiszpańskich, Kantorbery Ty mowski, takim wierszem uczcił poległego bo hatera:
„Mąż nieulękły w boju, nieugięty w cnocie, Polskiej pod Almonacid przywodził piechocie; Dzielną ręką zwycięstwa sam przeważył szale, I śmiertelny zdał życie nieśmiertelnej chwale”.
Oprócz swego pułkownika, pułk 7-my utracił jeszcze szefa batalionu Łubę, kapitana W iśniew skiego , poruczników Sielskiego, Tomickiego, Gajewskiego i około 200 żołnierzy. Z pułku 9-go zginął szef batalionu Sielski, kapitan Zaleski, porucznik Gurowski. Pułkownik książę Sułkow ski utracił konia pod sobą. Z pułku 4-go, zginął podporucznik Kleniewski. Pole bitwy, roz strzygniętej przez śmiały atak polski, zasłane było trupami. Z obu stron padło około 3,000 ludzi. Dzień był niesłychanie gorący; termometr w cieniu pokazywał 32 stopnie; ludzie głodni, padali ze znużenia. Mimo to puszczono się w po goń za uciekającymi Hiszpanami.