W Daroca batalion nasz dostał kwaterę w klasztorze: oficerowie woltyżerów i grenadyerów mieli siedlisko i jadali w domu starego consejero real — radcy przy trybunale. W domu rządził gwardyan z rozwiązanego klasztoru, bliski krewny pana i młoda siostrzenica, także mniszka uwolniona z klasztoru, która zajmowała się gospodarstwem. Oboje nosili habity: gwardyan miał około 30 lat, mniszka dwadzieścia. Gwardyan robił wrażenie rozumnego człowieka. Zapatrywania jego na wszystko były trafne; mniszka była prawdziwą Hiszpanką, z ognistemi oczyma i śniadawą cerą, a na to, co ją otaczało, patrzyła z zaciekawieniem. Weseli, żywengo usposobienia oficerowie podobali się jej bardzo i cały ten ożywiony tryb życia przypadał jej do gustu. Jednego rana, gdym powrócił z bardzo utrudzającego nocnego patrolowania, poprosił mnie gwardyan do swego gabinetu.
— Dowiedziałem się—don Enrique — zaczął, że pan dobrze piszesz po francusku, więc chciałem prosić o napisanie mi listu do jenerała Sucheta, z prośbą w imieniu mego klasztoru.
Ze nie było w tem nic przeciwnego moim obowiązkom, uczyniłem zadość jego żądaniu i napisałem mu list, który bardzo pochwalił. Po skończeniu interesu zaczęliśmy rozmawiać o różnych rzeczach, o „grand Napoleon”, jak gwardyan z trochą przesady nazywał cesarza, o zwyczajach i obyczajach kraju, o wpływie, jaki wtargnięcie najeźdźców wywarło—szczególnie na kobiety, a nawet na reliyiosas (zakonnice)—poczem gwardyan dodał:
— Jak np. i Miquela, która na pana spogląda bardzo mile… Dawała ona rzeczywiście dowody swojej lekkomyślności, wdając się w liczne miłostki z oficerami, zmieniającymi się ciągle w domu.
____
Brand, Henrich Von Pamiętniki oficera polskiego : (1808-1812). Cz. 1, Redakcja i Administracja Warecka 14, Warszawa 1904